Tytuł: A co jeśli bym ci powiedział, że twój Bóg nie istnieje? Uwierzyłabyś?
Autorka: Demetria
Beta:
Szablon: http://szablonownica.blogspot.com
Typ: fanfiction na podstawie serii Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy Ricka Riordana
Główni bohaterowie: Melanie Regent i Ryan McCrot
Czas i miejsce akcji: Long Island; Obóz Półkrwi, 1995 rok
Data powstania bloga: 13.07.2016
Data zakończenia:
Data opublikowania prologu:
Przewidywana ilość rozdziałów: 17 + Prolog i Epilog
Opis:
Latem tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym piątym roku świat stał przede mną otworem. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało. Musicie wiedzieć, że nie żałuję żadnych z rzeczy, które wtedy się wydarzyły. Owszem, byłam nawiną piętnastolatką, która popełniła masę błędów w tamtym czasie. Ale tamtego lata nie tylko dowiedziałam się, że bogowie greccy istnieją i zamieszkują na Manhattanie, dotarło do mnie coś znacznie ważniejszego. Myliłam się. Miłość – prawdziwa miłość to nie delikatnie skradzione pocałunki na pożegnanie, to świadomość tego, że stojąc nad przepaścią druga osoba cię złapie. Bóg to nie starzec siedzący na tronie w koronie. To schizofrenik, który rządzi każdym aspektem naszego życia, według własnego upodobania. A życie jest jedną wielką zagadką, którą nawet dzieci Ateny nie potrafią rozwiązać.
***
Kiedy wpadł mi do głowy pomysł by napisać opowiadanie o herosce-katoliczce, nie wiedziałam, że to będzie takie trudne. Jak mam pisać o piętnastoletniej dziewczynie skoro sama mam dziewiętnaście na karku? Jak mam opisać jej niewinność i naiwność do świata skoro sama to wszystko dawno utraciłam? Jak mam oddać jej miłość do Boga skoro sama w niego nie wierzę? Jak?
Zastanawiałam się nad typem narracji, bo sądziłam, że tak będzie mi łatwiej.
Myślałam nad pisaniem jako Ryan, bo wbicie się w umysł osiemnastolatka nie musi być chyba takie trudne, prawda? Odrzuciłam to, bo te kilka scen, które już zagnieździły się w mojej głowie nie miałyby ujścia.
I tak pewnego słonecznego dnia, siedząc w samochodzie, przytulona do butelki z wodą i zapatrzona w jeden punkt, dostałam olśnienia. Później wierciłam się tylko z uśmiechem na twarzy, bo wpadłam na pomysł jak mam napisać Pomódl się za mnie.
Kobiety - przede wszystkim kobiety, bo mężczyźni się do tego nie przyznają - dużo wspominają. Wspomnienia są częścią naszego życia, które nas kształtuje i nasze poglądy na wiele spraw. Przeszłość jest tym śliskim ogonem, którego nie możemy się pozbyć, choćbyśmy bardzo chcieli.
No cóż, nasza bohaterka chyba wcale nie pragnie się go pozbyć.
Melanie Regent opowiada wam historię swojego życia. Historię swojego końca, jak to ona nazwała. Akcja zaczyna się latem 1995 roku w Obozie Półkrwi. Melanie jest spokojną, pobożną piętnastolatką , która nie ma zamiaru dopuścić do siebie, że jest herosem.
Czemu umieściłam akcję w latach 90? Ktoś może powiedzieć, że to wcale nie taki duży przeskok. Cofnęłam się akcją opowiadania o dwadzieścia jeden lat i to jest dużo. Kocham tamten okres i gdybym mogła to cofnęła się do tamtego czasu. Tamta muzyka, stroje, świat i cała ta otoczka, która byłam, jest niesamowita. Poza tym nie wiem czy bym podobała gdybym miała pisać o współczesnych piętnastolatkach. A lata 90 wydają się pod tym względem bezpieczniejsze.
Nie powiem (napiszę) wam czego możecie się spodziewać po tym opowiadaniu. Ja sama nie wiem do końca jak będzie wyglądać historia Melanie i Ryana. Nie będzie to do końca typowy romans, chociaż przewinie się trójkąt miłosny. Będzie dużo rozmów o Bogu, życiu, śmierci i marzeniach młodych ludzi. Nie znajdziecie tutaj pościgów, wielkich imprez i scen +18, w co drugim rozdziale. To tylko historia wakacyjnej miłości, która miała miejsce w 1995 roku.
O, ja też kocham lata 90 :) Jakbyś wymyśliła wehikuł czasu, daj mi znać.
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa, jak rozwiniesz to opowiadanie :)
Hahaha oki doki. Zapamiętam. Jak znajde czas (ciekawe kiedy to bedzie) chcę napisać coś jeszcze w latach 80 w Polsce
UsuńMam nadzieje, że nie zawiodę ;)