piątek, 31 marca 2017

Modlitwa VII

Mały poślizg z dodawaniem rozdziału, ale brakowało mi jednej sceny, która przerobiła się w taki słodki fluff, który bardzo fajnie mi się pisało, że aż nie miałam ochoty tego skończyć.
Jeśli ktoś wie czy w Cadillacach wyprodukowanych przed 1995 rokiem były wmontowane radia czy nie, niech mnie poprawi. Wydaje mi się, że były, ale cholera wie jak to się robiło z samochodami w latach 80.

***

Kilka razy wspominałam wam już o Las Vegas. O naszym wyjeździe, który okazał się ucieczką od rzeczywistości. Spaniu w tanich motelach, posiłkach na całodobowej stacji benzynowej, rozmowach i krzykach nad urwiskiem. To wszystko było jak nierealny sen tylko, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Świadczą o tym zdjęcia, blizna na plecach Ryana i pluszak wygrany w konkursie gier, który teraz leży zapomniany w kartonie w piwnicy.
Wiem, że te kilka dni było nam bardzo potrzebne, ale jednocześnie nic nie rani mnie bardziej niż przypomnienie sobie tego wyjazdu.

***

  • Przyszedłem się pożegnać.
  • Spóźniłeś się pół godziny i jedyne co mi mówisz to to, że przyszedłeś się pożegnać? Żartujesz?
To była naprawdę zła pora na nieśmieszne żarty Ryana. Moja ostatnia rozmowa z mamą przez Iryfon skończyła się płaczem i jeszcze większym zamętem w głowie niż mogłam sobie wyobrażać. Tuż przed wyjazdem do Obozu, obiecałam mamie, że we wrześniu wrócę do domu. Teraz - kiedy odkryłam to wszystko i zyskałam w życiu dwie wspaniałe osoby, miałam łzy w oczach na myśl o powrocie. Nie chciałam jej zranić, ale z drugiej strony szali było moje cierpienie i nie umiałam podjąć decyzji.
W tamtym momencie to chyba właśnie Ryan podjął ją za mnie. Zupełnie nieświadomie wybawił mnie z poczucia winy, które prędzej czy później by mnie dopadło.
  • Wyjeżdżam, Melanio.
Wyjeżdża. Mój niebieskooki Anioł Stróż z niesfornymi loczkami i uśmiechem, który powoduje, że nie wiem co mam powiedzieć, opuszcza mnie. Wtedy kiedy go najbardziej potrzebuje on znika i nie mam pojęcia kiedy znowu go zobaczę.
Może wydawać wam się to troszeczkę żałosne, że moja piętnastoletnią wersja tak przeżywała wyjazd chłopaka, który nawet nie był jej. Ale wy wiecie, że pojadę z Ryanem w tą szaloną podróż. A gdybyście nie wiedzieli? Czy nie czulibyście tej samej pustki i przerażenia jednocześnie, wypełniające wasze młode serce. Czy nie poświęcilibyście wszystko - naprawdę wszystko - by te słowa nigdy nie opuściły ust McCrota? Albo chociaż nie w takiej formie.
  • Nie, nie możesz. Nie możesz mnie teraz zostawić. Potrzebuję się, Ryan.
Mój głos się łamał kiedy patrzyłam w twarz chłopaka. Chciałam ją zapamiętać w najdrobniejszych szczegółach, ze wszystkimi małymi bliznami od źle naostrzonej maszynki do piegów na nosie. Chciałam móc patrzeć w te błękitne oczy (identyczne jak tafla jeziora za nami) codziennie - przed zaśnięciem i od razu po obudzeniu.
  • Muszę odpocząć od tego wszystkiego. Jestem już spakowany, a samochód stoi przy drodze na dole Wzgórza. Postaram się wrócić przed końcem Obozu, ale nie jestem pewien.
  • I mówisz mi o tym wszystkim właśnie teraz? W ostatniej chwili?
  • Tylko z tobą się pożegnałem i tylko ty wiesz, że wyjeżdżam...
  • Raczej uciekasz, Ryan! To zwykły akt tchórzostwa!
Widziałam grymas formujący kiedy wykrzyczałam mu prosto w twarz, że jest tchórzem. Jeśli skupić się tylko na tym aspekcie to ja też była tchórzem. Wiem, że nie powinnam mu przerywać, bo jedną z pierwszych niepisanych zasad naszych spotkań było, że słuchamy siebie nawzajem. Możliwe, że mnie trochę poniosło, ale miałam ku temu całkiem dobre powody.
  • To nie jest żadna ucieczka! To urlop, wakacje czy jak chcesz to sobie nazwij. A skoro sobie już wszystko wyjaśniliśmy to żegnaj Melanio.
Podświadomie liczyłam na coś więcej. Nickky często zabierał mnie na westerny do najbliższego kina i chyba naoglądałam się za dużo w tamtym czasie miłosnych uniesień pomiędzy poszukiwanym kowbojem, a samotną pensjonariuszką. Ryan McCrot nawet mnie nie dotknął, a jego głos, aż paraliżował. Chociaż gdybym przyjrzała się uważniej dostrzegłabym spocone dłonie wciśnięte w wąskie kieszenie jeansów, które ściskały kluczyki od samochodu, bruzdę pomiędzy brwiami i przygryzioną wargę, na której były ślady zaschniętej krwi.
W momencie kiedy Ryan odwrócił się do mnie tyłem i odszedł w przeciwną stronę niż zazwyczaj, po moich policzkach zaczęły płynąć ciurkiem słone łzy. Czułam się jak niewinny człowiek oskarżony za coś czego nie zrobił i właśnie usłyszał wyrok skazujący ze strony ławy przysięgłych. Czułam, że przegrałam chociaż nie byłam w pełni świadoma jaka była stawka.
  • To czyste szaleństwo Melanio, ale jedź ze mną. Nie patrz na konsekwencję, zobowiązania czy plotki innych kiedy zorientują się, że nas nie ma. Skoro nie możesz się ze mną pożegnać, to spakuj się i wsiądź ze mną do pożyczonego Cadillaca i jedźmy tam gdzie pokaże nam droga.
Ciepło i perfumy Ryana czułam w samym środku świeżo zaleczonego serca kiedy mnie przytulił. Sens jego słów doszedł do mnie z opóźnieniem i nie byłam pewna czy to nie moja wyobraźnia. Wiedziałam, że mówiąc o innych obozowiczach miał na myśli kilku konkretnych. W tym wąskim gronie na samym przodzie była Franscisca Knox. Nie chciałam o niej teraz myśleć, ale to było silniejsze ode mnie. Może gdybym wiedziała, że dwa lata później zostanie zamordowana w walce z cyklopami, które były zbyt tępe by pamiętać o niejedzeniu herosów, postąpiłabym inaczej.
  • I nie płacz. Nie mam pojęcia co robić kiedy piękne dziewczyny płaczą w mojej obecności i to jeszcze przeze mnie.
Uśmiech na mojej twarzy pojawił się mimo że na policzkach czułam ślady zaschniętych łez. Kiedy więc Ryan delikatnie wytarł pozostałości po płaczu tak, aby niczego nie było widać, jedyne na co sobie pozwoliłam w tamtej chwili to przytulenie twarzy do ciepłej dłoni chłopaka. Chciałam mieć dowód na to, że on tutaj jest. Pewność, że wrócił się po mnie. Było to równoznaczne z tym, że mu na mnie zależy i w tamtej chwili tylko te dwie myśli kołatały mi się w głowie.

***

Jechaliśmy już kilka godzin, a ja coraz bardziej zaczynałam się denerwować, bo zbliżała się godzina kiedy Simon odkryje, że nie ma mnie w domku i na terenie Obozu. Pewnie pójdzie nawet do domku Hermesa w poszukiwaniu Ryana. A kiedy jego też nigdzie nie będzie mógł znaleźć wznieci alarm.
  • Nie myśl o tym.
To były pierwsze słowa chłopaka po tym jak wsiedliśmy do samochodu. Jedynym dotychczasowym plusem tego szaleństwa było auto. Niebieski Cadillac z czarnymi skórzanymi fotelami, aż zapierał dech w piersiach. Nie miałam pojęcia skąd i jaki przyjaciel pożyczył go Ryanowi, ale czułam się niesamowicie kiedy gnaliśmy autostradą takim samochodem.
  • Skąd wiesz o czym myślę?
  • Ciągle patrzysz na zegarek i obracasz w dłoniach złotą drachmę. Nie chciałbym, abyś ją zmarnowała na rozmowę z bratem, bo ten zamiast cie wysłuchać będzie tylko krzyczeć jeśli wcześniej nie przerwie mu Francisca albo Chejron.
  • Wcale nie chciałam zadzwonić do Simona.
Widząc kpiące spojrzenie Ryana, przestałam nawet myśleć nad sensownym wyjaśnieniem mojego zachowania. Czułam się tak samo jak wtedy kiedy pani Larson przyłapała mnie bez odrobionej pracy domowej z matematyki. Zawstydzona, z rumieńcami na twarzy i tym wewnętrznym zacięciem, które resztkami sił udało mi się opanować i nie zacząć się kłócić z nauczycielką.

***

Pół godziny później Ryan bez ostrzeżenia mocno skręcił, tak że uderzyłam barkiem w klamkę od drzwi pasażera. Była to również moja pobudka, bo zdążyłam znaleźć odpowiednią pozycję do snu i przestać obserwować Ryana za kierownicą (musicie wiedzieć, że to był jeden z piękniejszycheró widoków jakie mogłam w życiu zobaczyć. Jego skupienie na twarzy kiedy patrzył się na drogę przed nami. Żyły na rękach kiedy ściskał mocno kierownicę, albo zmieniał biegi. Zmarszczone brwi kiedy mijaliśmy kolejną stację benzynową, a licznik pokazujący stan baku ani drgnął przez te kilka godzin. Aureola wokół blond włosów jaka się tworzyła kiedy rydwan z Apollem jechał po niebie. I uśmiech - najpiękniejszy na świecie - kiedy podśpiewywał nową piosenkę Led Zeppelin puszczaną w każdym radiu. To wszystko było warte nieprzespanej nocy i trzech kubków kawy jaką w siebie wlałam na najbliższej stacji benzynowej.)
  • Co ty robisz? Coś się stało?
  • Zaufaj mi, Melanio.
Zaufać mu? Kiedy z asfaltowej, prostej drogi niespodziewanie skręca w wyboistą drogę, a ja z powodu zaskoczenia nie mogłam zarejestrować co było napisane na tabliczce wbitą w ziemię. Przez nierówności na drodze samochód ciągle podskakiwał na wybojach i głowa ciągle podskakiwała mi w górę i w dół. Chciałam mu coś powiedzieć, zacząć krzyczeć, kazać mu się zatrzymać, zawrócić lub wytłumaczyć mi czemu zamiast asfaltowej, prostej drogi jedyne co przed sobą widzę to kolejne doły i drzewa, które swoimi wielkimi gałęziami i zbyt zielonymi liśćmi przysłaniają całe słońce, tak że miałam wrażenie jakby było bliżej wieczoru niż poranka.
Przez to wszystko miałam ochotę zrezygnować z tej naszej wyprawy. Chciałam obudzić się we własnym obozowym łóżku, ubrać się i pójść na śniadanie (gdzie widziałabym gruchających ze sobą Ryana i Francisce, ale jakoś bym to przeżyła.)
  • Ryan, w tej chwili się zatrzymaj! Posłuchaj było miło, ale czas wrócić do Obozu. Pewnie nas już szukają i mamy jeszcze szanse by zawrócić i wytłumaczyć się w jakiś sensowy ni sposób. Nic nie jest stracone. Ryan, czy ty mnie w ogóle słuchasz?! Chcę w tej chwili wysiąść z samochodu!
Zaczęłam panikować i sama do końca nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło. Możliwe, że to dlatego, że wtedy dotarło do mnie, że nie mamy żadnego celu. I to nawet nie chodziło o tą głupią podróż, ale o całe życie! Możliwe, że to był fatalny moment na tego typu rozmyślenia, ale nikt mi nigdy nie powiedział o czymś takim jak odpowiedni moment. Coś takiego po prostu nie istniało.
Zatrzymaliśmy się nagle, przez co musiałam przerwać swoje egzystencjalne rozmyślenia, o mojej żałosnej przyszłości i polecieć do przodu, tak że prawie czołem dotknęłam kokpitu Cadillaca. Włosy przysłoniły mi widoki z obu stron i może to nawet lepiej, bo gdybym zobaczyła pełen zadowolenia uśmiech Ryana, nie wiem czy to by się nie skończyło śmiercią jednego z nas.
  • Jesteśmy na miejscu.
Chcę żebyśmy się tutaj na chwilę zatrzymali. Zamknijcie oczy. Nie, nie musicie się bać, to nie żaden test. Chcę tylko żebyście coś sobie wyobrazili. Wiem, że od początku tej historii staram wprowadzić się was w moje życie, ale to będzie polegało na czymś innym. Zamknijcie oczy i odprężcie się. W momencie kiedy je otworzycie będziecie na moim miejscu pasażera w niebieskim Cadillacu. Co widzicie kiedy podnosicie wzrok przed siebie? Czy jest to dla was niespodzianka? Coś miłego? Czy w tej scenerii czegoś wam nie brakuje?
Może dla większości z was będzie to rozczarowanie kiedy powiem wam gdzie Ryan mnie zabrał. Jednak dla mnie była to totalnie, urocza i niespodziewana niespodzianka.
Od dziecka nie przepadałam za klaunami. Ich pokolorowane twarze, zbyt duże ubrania i czerwony puchaty nos nie były dla mnie bardziej odstraszającą rzeczą niż zachętą do zabawy i podziwiania ich możliwości podczas robienia kolejnej sztuczki.
W tysiąc dziewięćdziesiątym piątym roku miałam takie same odczucia do tego całego przedsięwzięcia jak tydzień temu, kiedy byłam z dziećmi na wycieczce w wesołym miasteczku.
Ale patrząc na twarz Ryana kiedy pomagał mi wysiąść z samochodu (obszedł samochód, otworzył drzwi i podał mi rękę jakby w jednej chwili stał się dżentelmenem z innej epoki) widziałam jedynie dziecinną radość. Nie chciałam psuć mu humoru nawet wtedy kiedy kupował dla nas bilety w kasie, którą odsługiwała kobieta przebrana za dziewczynę Supermana, ani w momencie wchodzenia do gigantycznego namiotu.
  • I jak ci się to podoba?
  • Jest interesująco. I zaskakująco.
  • Och, czyli nie spodziewałaś się, że zabiorę cię w takiego miejsce?
Roześmiałam się na to pytanie. Siedząc w wnętrzu tego namiotu, na drewnianej ławce ramię w ramię z Ryanem, czułam się jak zaskakująco na miejscu. Jego twarz i cała sylwetka były owiane ostrym światłocieniem, które pojawiło się dzięki jedynemu światłu ze sceny. Chciałam wtedy złapać go za rękę i spleść nasze palce ze sobą, bo bałam się, że jeśli będę miała oczy zbyt długo zamknięte, to on zniknie, a ja zostanę sama.
  • Nigdy nie sądziłam, że Ryan McCrot podczas naszej wspólnej ucieczce zabierze mnie do cyrku.
  • Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Melanio. Ale spokojnie, mamy czas.
Uśmiech chłopaka był czymś najpiękniejszym na świecie. Czymś co warto schować w słoiku i bardzo rzadko zaglądać do wnętrza (ze strachu, że może zniknąć i nigdy więcej się nie pojawić.)

  • Wiesz, myślałam, że jeśli byś uciekł sam, nie biorąc mnie - niepotrzebnego bagażu - byłbyś teraz w klubie ze striptizem pijąc alkohol, który stoi na najwyższych półkach za barem, a nie tutaj.
  • Tutaj?
  • Ze mną. W cyrku, czekając z setką dzieci i rodziców, aż wielki przerażający klaun na szczudłach wyjdzie na scenę.
  • Więc uważasz, że jesteś dla mnie niepotrzebnym bagażem? Jak krzyż, który niósł Jezus podczas drogi krzyżowej? Uważasz się za dziecko, które przyczepiło mi się do nogawki spodni i nie ma zamiaru puścić? Że nie chcę tutaj i teraz z tobą być? Złapać cię za rękę i trzymać do samego końca? Nie móc patrzeć jak uśmiechasz się kiedy patrzysz na mnie, a ja udaje, że tego nie widzę? Mylisz się, Melanio. Oddałbym wszystkie drachmy świata by teraz siedzieć tu z tobą i móc powiedzieć, że moja pierwsza randka z dziewczyną marzeń, właśnie trwa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz